niedziela, 11 listopada 2012

[Rozdział 4] czyli co to za dziwne dziecko?

                                              ~~*~~ OCZAMI LILI~~*~~
Wstałam około godziny 9.00 , Natalie wciąż spała. Nie chciałam jej budzić, więc dalej leżałam na łóżku i rozmyślałam: ,,Jutro są moje urodziny, kończę osiemnastkę! Kurde, jakbym tak spotkała One Direction w moje urodziny to byłby najlepszy prezent na świecie... Ale ja jestem głupia. Przecież nie mam szans, żeby ich poznać. Cóż, pomarzyć zawsze można..."
-O już wstałaś...-usłyszałam zaspany głos Rose.
-Tak, niedawno- powiedziałam lekko się uśmiechając w jej stronę.
Spokój przerwał telefon Rose, dzwonił gdzieś na dole. W jednej chwili zeszła na dół odebrać. Ja również wstałam, ale po to żeby coś zjeść. Na kanapie w salonie siedziała Natalie z telefonem przy uchu natomiast ja weszłam do kuchni i otworzyłam lodówkę. W między czasie słyszałam urywki rozmowy Rose:
-Ale zrozum, ja tak nie mogę i nie chcę. Nie będę Twoją maskotką, którą się będziesz bawił przez chwilę. Mam tego dość, daj mi wreszcie spokój. Ten rozdział jest już zamknięty, teraz zaczynam nowy etap w moim życiu,  bez Ciebie. Nie chcę wracać do przeszłości ani stać w miejscu, więc daj mi żyć po swojemu i zostaw mnie w spokoju!- tłumaczyła Rose. Chwilę potem się rozłączyła i rzuciła telefonem o kanapę.
-Niech zgadnę. Lucas. Co chciał?-spytałam.
-Nie wypowiadaj przy mnie tego imienia nawet, bo czymś rzucę zaraz- powiedziała Rose zdenerwowana.
-Okej, to co chciał?- pytałam wciąż.
-Pytał się dlaczego wyjechałam, potem się zapytał co z nami. Mówiłam mu, że z nami koniec ale on nie słuchał, powiedział, że z nim się nie zrywa i że on i Jack nas znajdą- odpowiedziałam spuszczając głowę w dół -Nie ma się czego bać, na pewno nas nie znajdą- dodała.
-Bardzo dobrze mu powiedziałaś, dziwię się tylko czemu wcześniej tego nie skończyłaś- rzekłam
-Dla mnie temat Lucasa i Jacka jest już skończony. Proszę nie mówmy o nich więcej- odpowiedziała Rose.
-Masz rację, nie ma się co przejmować. Mamy inny ważniejszy problem. Lodówka jest pusta!- krzyknęłam.
-Dobra to ja pójdę do sklepu tylko się przebiorę- powiedziała Natalie idąc na górę.
Niecałe pół minuty później Natalie była już na dole i wychodziła z domu. Ja w tym czasie zrobiłam sobie kakałko.

                                          ~~*~~ OCZAMI ROSE~~*~~
Szybko się ubrałam i wyszłam z domu. Sklep był niedaleko, dosłownie kilka kroków dalej. W między czasie myślałam nad prezentem dla Olive. W końcu już jutro są jej urodziny, na dodatek osiemnaste, więc muszę dla niej wymyślić naprawdę wyjątkowy prezent. W sklepie byłam krótko. Nie było wcale kolejek. Jednak w czasie drogi powrotnej stało się coś dziwnego...

                                       ~~*~~OCZAMI HARREGO~~*~~
Jak zwykle wstałem pierwszy. Postanowiłem zrobić sobie śniadanie. Gdy byłem już w kuchni wyjrzałem przez okno i zauważyłem pewną osobę. Na początku myślałem, że to zwykła dziewczyna, potem jednak się jej lepiej przyjrzałem: ,,To jedna z tych dziewczyn, które wczoraj widzieliśmy!"- pomyślałem.
W jednej chwili opracowałem chytry plan na to, żeby je poznać. Szybko ubrałem się i wyszedłem z domu. Na ulicy spotkałem małego chłopca grającego w piłkę. Podszedłem do niego.
-Hej mały, jak zrobisz coś dla mnie to dam ci 20 £.
-Co mam zrobić?- spytał chłopczyk.
-Podejdziesz do pewnej dziewczyny i wręczysz jej to- rzekłem podając mu kupon promocyjny do wesołego miasteczka -Tylko nie mów od kogo to. To ma pozostać w tajemnicy, okej?
-No dobrze, tylko pokaż mi tą Twoją dziewczynę- uśmiechnął się chłopiec.
-To nie jest moja dziewczyna, ale nie ważne. To ta, wychodzi teraz ze sklepu. Daj jej to a ja się schowam i zapytaj się jej jak ma na imię. Przyjdź potem i powiedz co mówiła a dam ci 20 £- mówiłem pokazując palcem w stronę sklepu.
-Dobra, to zaraz przyjdę- powiedział chłopczyk idąc w stronę nieznajomej a ja przyglądałem się całej tej scenie z ukrycia.

                                            ~~*~~ OCZAMI ROSE~~**~~

Wyszłam ze sklepu i dalej myślałam nad tym prezentem kiedy nagle podbiegł do mnie mały chłopczyk.
-To dla Ciebie- powiedział wręczając mi kolorową kartkę.
-Dla mnie? Od kogo?- pytałam oglądając ją ze wszystkich stron. Był to kupon promocyjny do wesołego miasteczka dla dwóch osób. Wejście było za darmo od godziny osiemnastej. Z tyłu było napisane: ,,weź kogoś dla towarzystwa, ja też tam będę. Nie musisz mnie szukać, ja Cię znajdę."
-Od tajemniczego wielbiciela pewnie. Nie chciał nic powiedzieć, pytał się jeszcze jak masz na imię- odpowiedział mały.
-Jestem Rose, możesz mi opisać tego kto prosił Cię abyś mi to dał?- zapytałam.
-Nie mogę, obiecałem- odpowiedział
-No dobrze, to dziękuję Ci. Chcesz może ciastko?- wyjęłam woreczek z czekoladkami z torby.
-Dziękuję- powiedział chłopczyk i pobiegł w drugą stronę.
Uśmiechnęłam się sama do siebie. Teraz rozmyślałam nad inna sprawą:od kogo dostałam zaproszenie.
Mój pierwszy problem z prezentem dla Olive najwidoczniej się sam rozwiązał. Szczęśliwa wróciłam do domu. Bilety schowałam do tylnej kieszeni spodni i nie mówiłam o nich Olive, to miała być niespodzianka. Resztę dnia spędziłyśmy robiąc ostatnie porządki w domu i w ogrodzie jak zwykle się wygłupiając. Wieczorem oglądałyśmy filmy, zasnęłyśmy gdzieś tak po godzinie 0.2 nad ranem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz