niedziela, 11 listopada 2012

[Rozdział 5] nieznajomy ludź czyli yyy.... znamy się?!?

                                             ~~*~~OCZAMI ROSE~~*~~
W końcu! Dzisiaj są osiemnaste urodziny Olive. Tak się cieszę! To właśnie dzisiaj zabieram ją do wesołego miasteczka. Mam nadzieję, że ta niespodzianka się jej spodoba a ja nareszcie dowiem się kto jest tym ,,tajemniczym wielbicielem". Przez tą sytuację wczoraj przed sklepem nie mogłam w nocy zasnąć. Cały czas wyobrażałam sobie kto to mógłby być.
Umówiłam się z Olive, że o osiemnastej spotkamy się w parku. Do tej pory byłam na zakupach w mieście. Cóż, mieszkam z Lilą w jednym domu więc musiałam się przyzwyczaić, że lodówka była ciągle pusta. Jeszcze zanim wyszłam na zakupy ładnie się ubrałam bo nie zdążyłabym się przebrać w domu. Zapakowałam jeszcze telefon, klucze oraz portfel i ruszyłam do sklepu.
Po powrocie z zakupów zaszłam na chwilkę do domu aby odstawić zakupione rzeczy. Olive jeszcze nie było w domu, mówiła, że gdzieś wychodzi. Musiałam się śpieszyć. Siadłam na brązowej ławce tuż obok wielkiej lipy i zaczęłam się zastanawiać co by było gdybym spotkała kogoś z mojego i Olive ulubionego zespołu- One Direction. W końcu mieszkałyśmy w Londynie, oni też...

                                                ~~*~~OCZAMI LILI~~*~~
Było wpół do szóstej! O mój Boże! Prawie bym zapomniała, że jestem umówiona z Rose w parku za pół godziny. Poszłam więc wziąć szybki prysznic, potem się ubrałam.   Wychodząc wzięłam jeszcze kilka niezbędnych rzeczy. Po drodze zastanawiałam się dlaczego Rose wybrała akurat park na miejsce spotkania. Czy ma to coś wspólnego z moimi osiemnastymi urodzinami? Być może.
W pięć minut doszłam na miejsce. Gdy przekroczyłam bramę otaczającą park ujrzałam nieopodal na ławce Rose. Wyglądała na zamyśloną.
-Nad czym tak zawzięcie myślisz?- spytałam.
-Nad niczym...znaczy no wiesz...zastanawiałam się co by było gdybyśmy spotkały One Direction. Jak byśmy się zachowały i w ogóle-odpowiedziała przytulając mnie na powitanie- Tak w ogóle to wszystkiego najlepszego! Ale ty już jesteś stara!- dodałam śmiejąc się.
-Dzięki!- powiedziałam z ironią. Obie się zaśmiałyśmy- To powiesz mi dlaczego akurat w parku miałyśmy się spotkać?- pytałam wciąż.
-Zobaczysz...- odparła Rose tajemniczo z bananem na ryjcu.

                                               ~~*~~OCZAMI ROSE~~*~~
Od parku do wesołego miasteczka było niedaleko więc postanowiłyśmy tam pójść na piechotę. W tym celu zawiązałam oczy Lili chustką. Prowadziłam ją tak niecałe pięć minut. W końcu doszłyśmy na miejsce.
-Pamiętaj jak się wywalę to cię skrzywdzę!- ostrzegła mnie śmiejąc się.
-Oh, jak przykro...Już nie zdążysz. Jesteśmy na miejscu- mówiąc to zdjęłam chustkę z jej oczu- Ta dam!
-Łał, Rose jak tu pięknie!- powiedziała Lila podziwiając pięknie oświetlone atrakcje- Dziękuję, to naprawdę wspaniały prezent!
-Wiedziałam, że ci się spodoba!- oświadczyłam dumnie.
Wszystko było kolorowe, światełka migały w różnych barwach. Czułam się jak we śnie, który nigdy się nie kończy.
- Na co najpierw idziemy?- pytałam.
- Na wszystko!- wydarła się na cały głos i pobiegła przed siebie.
,,Wariatka"- pomyślałam i pobiegłam za nią. W wesołym miasteczku nie było nikogo oprócz nas i oczywiście tajemniczego wielbiciela....
-Chodźmy na łabędzie!- krzyczała Olive z pączkiem w gębie. Skąd ona w ogóle miała pączka?
-Dużo dziś przebywałaś na słońcu?- zapytałam
-Siedziałam dzisiaj w ogrodzie a co?- zapytała ale doskonale wiedziała o co chodzi.
-Nie nic ale to wiele wyjaśnia- odparłam wybuchając głośnym śmiechem.
-Okej, to może dom strachów?- spytała niepewnie.
-Dobra jak chcesz. Pójdę tylko załatwić bilety- powiedziałam pewna siebie lecz w głębi duszy czułam, że to nie jest dobry pomysł.
Podeszłam do okienka w kasie...

                                                 ~~*~~OCZAMI LILI~~*~~
Stałam przed wejściem czekając na Rose. Jak tylko patrzyłam na ten dom nogi się pode mną uginały. Był naprawdę straszny. Nagle poczułam czyjąś rękę na ramieniu:
-Ale mnie przestraszyłaś. Chcesz żebym zawału dostała? Tak w ogóle nie jestem pewna czy chcę tam pójść. Nie będę się miała do kogo przytulić- mówiąc to powili się odwróciłam.
-Możemy jechać razem jak chcesz- oznajmił mi nieznajomy chłopak uśmiechając się do mnie szeroko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz