sobota, 5 stycznia 2013

[Rozdział 13] czyli KONTYNUACJA

                                                ~~*~~Oczami Rose~~*~~
Dzisiaj również chłopcy postanowili nas odprowadzić. Powoli zebraliśmy się i wyszliśmy.
- To niesamowite, że jesteście dla nas mili.- mówiłam schodząc po schodach.
- A czemu mielibyśmy nie być?- pytał Lou.
- Nie wiem. Wydajecie się w sumie normalni...- tu przerwałam, gdyż zauważyłam jak Zayn zdejmuje byty na dworze i biega wraz z Liam'em po ulicy.
- Co Wy robicie?- patrzyłam się na nich jak na idiotów.
- Zamieniamy  się z Liam'em butami. Moje są niewygodne- odpowiedział Zayn i uśmiechnął się szeroko w moją stronę.
Spojrzałam jeszcze raz na nich i przeniosłam wzrok na Louisa kontynuując naszą rozmowę.
- Chyba źle się wyraziłam...- dodałam z uśmiechem- miałam na myśli to, że nie zachowujecie się jak wielkie gwiazdy, nie bujacie w obłokach i gadacie z nami tak po prostu.Zapraszacie nas na imprezy, chodzicie normalnie po ulicy, i nie wozicie się limuzynami. Zawsze macie czas dla fanów...- tu znowu przerwałam. Podczas kiedy my byliśmy w MSC i piliśmy szejki, na zewnątrz musiał padać deszcz, bo schody były strasznie śliskie. Nagle poślizgnęłam się do  przodu. Na moje szczęście, lub nie szczęście tam właśnie stał Harry, który złapał mnie w ostatniej chwili.
- Chyba na mnie lecisz- uśmiechnął się łobuzersko i spojrzał w moje oczy.
- Haha, żart z podstawówki- po wypowiedzeniu tych słów puściłam oczko Hazzie.
Ja wiedziałam, że coś takiego powie, ale dopiero po reakcji chłopców zaczerwieniłam się jeszcze bardziej.
- No i wszystko jasne- wszyscy zaczęli się śmiać- No Harry Ty to masz szczęście, wszystkie laski na Ciebie lecą i to dosłownie.
W końcu doszliśmy pod nasz dom.
- Jutro u nas o 17.30 Pamiętajcie o strojach kąpielowych- rzekł Liam, a potem się pożegnaliśmy.
Zdążyłyśmy się rozebrać, gdy do moich uszu dobiegł głośny dzwonek telefonu Olive.  Usłyszałam tylko: ,, Bjbe, bejbe, bejbe! Ooo!''
-Halo?- pytała- O, hej!
 Jak to?!
 Hmm.... szkoda. A kiedy jest najbliższy wolny termin?
 To świetnie, co to jest jeden dzień!
 Dobra, to czekamy! Pa!- rozłączyła się.
- O co chodzi?-spytałam podchodząc do niej.
- Nie ma wolnych terminów na lot do Londynu, więc Paulina przyjedzie pojutrze, w niedzielę.- oznajmiła mi Lila.
- Kurde, minie ją całą zabawa! Trudno... Poznamy ją z chłopcami kiedy indziej...- rzekłam.
Umyłyśmy się, przebrałyśmy, zrobiłyśmy popcorn i do końca dnia oglądałyśmy filmy w salonie na kanapie...

1 komentarz: